Cyfrowa rewolucja na polach – jak nowoczesne technologie zmieniają oblicze polskiego rolnictwa

Traktory sterowane przez GPS, drony monitorujące uprawy i krowy noszące inteligentne obroże – to nie sceny z futurystycznego filmu, ale rzeczywistość wielu polskich gospodarstw. Rolnictwo, które przez stulecia opierało się głównie na ciężkiej pracy fizycznej i doświadczeniu przekazywanym z pokolenia na pokolenie, przechodzi obecnie transformację cyfrową na niespotykaną dotąd skalę. Technologiczna rewolucja dociera nawet do najmniejszych wiosek, oferując rolnikom narzędzia, o których ich dziadkowie nie śmieli nawet marzyć.

Koncepcja inteligentnego rolnictwa (smart farming) przestała być abstrakcyjną wizją przyszłości i stała się praktycznym rozwiązaniem problemów, z którymi borykają się współcześni producenci żywności. Rosnące koszty produkcji, zmieniający się klimat, wymagania dotyczące ochrony środowiska oraz presja na zwiększenie wydajności przy jednoczesnym zachowaniu wysokiej jakości produktów – wszystko to skłania rolników do poszukiwania innowacyjnych rozwiązań. Technologie cyfrowe oferują odpowiedzi na te wyzwania, dostarczając precyzyjnych danych, automatyzując powtarzalne procesy i optymalizując wykorzystanie zasobów.

Polska wieś, wbrew stereotypom o jej zacofaniu, coraz śmielej sięga po nowoczesne rozwiązania. Zwłaszcza młodsze pokolenie rolników, które przejmuje gospodarstwa po rodzicach, dostrzega potencjał w łączeniu tradycyjnej wiedzy z nowoczesnymi narzędziami cyfrowymi. Wsparcie finansowe w ramach unijnych programów dodatkowo przyspiesza ten proces, czyniąc zaawansowane technologie bardziej dostępnymi nawet dla średnich i mniejszych gospodarstw. Rolnictwo 4.0 przestaje być domeną wyłącznie wielkoobszarowych farm, a staje się rzeczywistością dostępną dla coraz szerszego grona producentów.

W tym artykule przyjrzymy się najciekawszym technologiom, które zdobywają popularność wśród polskich rolników. Przeanalizujemy, jak systemy precyzyjnego rolnictwa, czujniki IoT (Internet Rzeczy), drony, roboty rolnicze i aplikacje mobilne zmieniają codzienną pracę na polskich polach i w oborach. Poznamy rzeczywiste przykłady gospodarstw, które dzięki wdrożeniu tych rozwiązań osiągnęły wymierne korzyści – od redukcji kosztów nawozów i środków ochrony roślin, przez zwiększenie plonów, aż po poprawę dobrostanu zwierząt i zmniejszenie negatywnego wpływu na środowisko.

Odkryjemy również wyzwania, z jakimi muszą mierzyć się rolnicy wdrażający cyfrowe innowacje – od barier finansowych, przez problemy z dostępem do szybkiego internetu na obszarach wiejskich, aż po potrzebę zdobywania nowych kompetencji. Przyjrzymy się, jak polskie startupy, instytuty badawcze i uczelnie odpowiadają na te wyzwania, tworząc rozwiązania dopasowane do specyfiki rodzimego rolnictwa. Zapraszamy do fascynującej podróży przez cyfrowe pola i inteligentne obory, które zmieniają oblicze polskiej wsi w XXI wieku.

Rolnictwo precyzyjne – gdy każdy centymetr pola jest na wagę złota

Wyobraź sobie, że możesz zobaczyć swoje pole z dokładnością do pojedynczego metra kwadratowego – sprawdzić zawartość składników odżywczych w glebie, wilgotność, pH czy nawet obecność szkodników, i to wszystko bez wychodzenia z domu. Właśnie to umożliwia rolnictwo precyzyjne, które w ostatnich latach zyskuje coraz większą popularność wśród polskich gospodarzy. Technologia ta opiera się na prostym założeniu: zamiast traktować całe pole jednakowo, dostosowujemy nasze działania do specyficznych potrzeb każdego jego fragmentu. W praktyce oznacza to, że nawozy, środki ochrony roślin czy nawet ilość wysiewanych nasion są aplikowane zmiennie, w zależności od rzeczywistego zapotrzebowania.

Kluczowym elementem rolnictwa precyzyjnego są systemy nawigacji satelitarnej, które rewolucjonizują sposób prowadzenia maszyn rolniczych. GPS z korekcją RTK (Real Time Kinematic) pozwala na prowadzenie ciągników z dokładnością do 2-3 cm, eliminując problem nakładania się przejazdów i pozostawiania nieobrobionych pasów. Według danych z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, zastosowanie takiej technologii może zmniejszyć zużycie paliwa nawet o 10-15%, a środków ochrony roślin i nawozów o 5-10% bez negatywnego wpływu na plony. W przypadku gospodarstwa o powierzchni 100 hektarów oznacza to oszczędności rzędu kilkunastu tysięcy złotych rocznie, co sprawia, że inwestycja w system GPS zwraca się często już po 2-3 sezonach.

Mapy plonów to kolejne narzędzie, które zmienia sposób myślenia o zarządzaniu gospodarstwem. Specjalne czujniki montowane na kombajnach mierzą ilość zebranego plonu z każdego fragmentu pola, tworząc szczegółową mapę wydajności. Analizując te dane, rolnik może zidentyfikować obszary problemowe i zrozumieć, dlaczego pewne części pola plonują gorzej od innych. Czy to kwestia niedoboru składników odżywczych, problemów z drenażem, czy może zagęszczenia gleby? Zamiast zgadywać, rolnik otrzymuje konkretne dane, na podstawie których może podejmować świadome decyzje. Coraz więcej polskich gospodarstw inwestuje w takie systemy, zwłaszcza że ceny podstawowych czujników plonu spadły w ostatnich latach do poziomu kilkunastu tysięcy złotych, co czyni je dostępnymi nawet dla średniej wielkości farm.

Teledetekcja i obrazowanie multispektralne otwierają zupełnie nowe możliwości monitorowania upraw. Wykorzystując zdjęcia satelitarne lub wykonane z dronów, systemy te analizują odbicie światła w różnych długościach fal, tworząc mapy wegetacji roślin. Dzięki wskaźnikom takim jak NDVI (Normalized Difference Vegetation Index), rolnik może wcześnie wykryć problemy niewidoczne gołym okiem – od niedoborów azotu, przez stres wodny, aż po początki chorób grzybowych. W Polsce pionierami w tej dziedzinie są firmy takie jak SatAgro czy Digital Farming, które oferują rolnikom dostęp do regularnie aktualizowanych map satelitarnych poprzez intuicyjne aplikacje webowe i mobilne. Co istotne, podstawowa wersja takich usług jest często dostępna za darmo lub za niewielką opłatą, co znacząco obniża próg wejścia dla rolników zainteresowanych tą technologią.

Zmienne dawkowanie środków produkcji to logiczna konsekwencja posiadania szczegółowych map pola. Nowoczesne rozsiewacze nawozów, opryskiwacze czy siewniki można zaprogramować tak, by automatycznie dostosowywały dawkę do wcześniej przygotowanych map aplikacyjnych. W praktyce oznacza to, że tam, gdzie gleba jest zasobniejsza, nawozu trafia mniej, a tam, gdzie występują niedobory – więcej. Podobnie działa to w przypadku gęstości siewu czy oprysków. Polski rolnik, Grzegorz Bardowski z województwa mazowieckiego, który wdrożył system zmiennego dawkowania na swoich 200 hektarach, raportuje zmniejszenie zużycia nawozów azotowych o 15% przy jednoczesnym wzroście plonów pszenicy o 7%. „To jak przejście z młockarni do kombajnu” – komentuje, podkreślając rewolucyjny charakter tej technologii. Dodatkową korzyścią jest zmniejszenie wypłukiwania nadmiaru nawozów do wód gruntowych, co ma pozytywny wpływ na środowisko.

Internet Rzeczy (IoT) na polu i w oborze – gdy maszyny i zwierzęta mówią do rolnika

Internet Rzeczy to nie tylko modne hasło z konferencji technologicznych – to realna rewolucja, która dociera również na polskie pola. Czujniki rozmieszczone w strategicznych punktach gospodarstwa nieustannie zbierają dane o temperaturze, wilgotności gleby, opadach czy nasłonecznieniu, przesyłając je bezprzewodowo do centralnej bazy danych. Rolnik może monitorować warunki na swoich polach z dowolnego miejsca, korzystając ze smartfona czy laptopa. Co więcej, system może automatycznie alertować o potencjalnych zagrożeniach – na przykład gdy wilgotność powietrza i temperatura tworzą idealne warunki dla rozwoju chorób grzybowych. Sieci czujników IoT stają się coraz bardziej przystępne cenowo – podstawowy zestaw do monitorowania warunków pogodowych można już kupić za kilka tysięcy złotych, a bardziej zaawansowane systemy kosztują od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy.

Stacje meteorologiczne nowej generacji to znacznie więcej niż tradycyjne deszczomierze czy termometry. Zaawansowane modele, takie jak te oferowane przez polską firmę Meteus czy międzynarodowe METOS, mierzą nie tylko podstawowe parametry pogodowe, ale również promieniowanie słoneczne, wilgotność liści czy temperaturę gleby na różnych głębokościach. Co najważniejsze, dane te są wykorzystywane przez algorytmy do tworzenia precyzyjnych modeli prognostycznych dla chorób i szkodników, specyficznych dla uprawianych roślin. System może na przykład przewidzieć ryzyko wystąpienia zarazy ziemniaka z kilkudniowym wyprzedzeniem, umożliwiając rolnikowi wykonanie oprysku dokładnie wtedy, gdy jest to konieczne – nie za wcześnie (marnując środki) i nie za późno (gdy choroba już się rozwinie). Według badań przeprowadzonych przez Instytut Ochrony Roślin w Poznaniu, takie systemy wspierania decyzji pozwalają zmniejszyć liczbę oprysków fungicydami nawet o 30-40% w latach o niskiej presji chorobowej.

Monitorowanie zwierząt hodowlanych za pomocą inteligentnych obroży, kolczyków czy bolców żwaczowych to kolejny obszar, gdzie IoT rewolucjonizuje polskie rolnictwo. Urządzenia te śledzą aktywność krów, ich temperaturę ciała, wzorce żucia czy nawet pH żwacza, umożliwiając wczesne wykrycie chorób, problemów z płodnością czy zaburzeń metabolicznych. System automatycznie identyfikuje krowy wymagające uwagi, pozwalając hodowcy skupić się na jednostkach potrzebujących opieki, zamiast monitorować całe stado. Gospodarstwo mleczarskie rodziny Kowalskich z okolic Ciechanowa, które zainwestowało w system monitoringu stada, zanotowało spadek kosztów weterynaryjnych o 25% i wzrost wydajności mlecznej o 7% w ciągu pierwszego roku użytkowania. „Kiedyś problemy zdrowotne wykrywaliśmy, gdy krowa już wyraźnie chorowała. Teraz system alarmuje nas 2-3 dni wcześniej, gdy pojawiają się pierwsze subtelne zmiany w zachowaniu zwierzęcia” – tłumaczy Marek Kowalski.

Automatyczne systemy zarządzania mikroklimatem w budynkach inwentarskich to kolejny przykład zastosowania IoT w polskim rolnictwie. Czujniki temperatury, wilgotności, stężenia amoniaku i dwutlenku węgla kontrolują pracę wentylatorów, kurtyn, systemów ogrzewania i chłodzenia, utrzymując optymalne warunki dla zwierząt bez względu na pogodę na zewnątrz. Większość tych systemów można monitorować i kontrolować zdalnie, co daje hodowcy swobodę poruszania się bez ciągłej obecności w budynku. W gospodarstwach trzody chlewnej takie rozwiązania są szczególnie cenne – badania prowadzone przez Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu wykazały, że precyzyjne zarządzanie mikroklimatem może zmniejszyć śmiertelność prosiąt o 15-20% i skrócić czas tuczu o 5-10%, co bezpośrednio przekłada się na lepsze wyniki ekonomiczne.

Inteligentne silosy i systemy monitorowania zapasów to mniej medialne, ale niezwykle praktyczne zastosowanie IoT w gospodarstwie. Czujniki umieszczone w silosach na zboże, pasze czy nawozy w czasie rzeczywistym informują o poziomie zapasów, ich temperaturze i wilgotności, a także automatycznie zamawiają dostawy, gdy zapasy spadną poniżej określonego poziomu. Podobnie działa monitoring zbiorników na mleko, wodę czy paliwo. Dla dużych gospodarstw, gdzie logistyka stanowi istotne wyzwanie, takie rozwiązania oznaczają oszczędność czasu i eliminację ryzyka niespodziewanego wyczerpania kluczowych zasobów. Polskie firmy, takie jak SiloSystem czy AgroSmart, oferują kompleksowe rozwiązania w tym zakresie, dostosowane do różnej skali gospodarstw – od małych rodzinnych farm po wielkoobszarowe przedsiębiorstwa rolne.

Drony i roboty rolnicze – latający i jeżdżący pomocnicy rolnika

Niebo nad polskimi polami coraz częściej przecinają charakterystyczne bzyczące maszyny – drony rolnicze stają się nieodzownym narzędziem nowoczesnego gospodarstwa. Wyposażone w kamery multispektralne pozwalają na szczegółowy monitoring upraw z perspektywy, która jeszcze dekadę temu była dostępna tylko dla posiadaczy samolotów. W ciągu godziny dron może skontrolować kilkadziesiąt hektarów, dostarczając rolnikowi precyzyjne informacje o stanie roślin, obecności szkodników czy chwastów. Analiza zdjęć, przeprowadzana często przy wsparciu algorytmów sztucznej inteligencji, umożliwia tworzenie map zachwaszczenia, niedoborów składników pokarmowych czy stref o obniżonej wydajności fotosyntezy. Koszt podstawowego drona z kamerą multispektralną to obecnie około 15-20 tysięcy złotych, co przy powierzchni gospodarstwa przekraczającej 50 hektarów czyni taką inwestycję ekonomicznie uzasadnioną.

Najbardziej zaawansowane modele dronów idą o krok dalej – nie tylko monitorują uprawy, ale również aktywnie w nie ingerują. Drony opryskowe, o udźwigu do kilkunastu litrów cieczy roboczej, pozwalają na punktową aplikację środków ochrony roślin czy nawozów dolistnych dokładnie tam, gdzie są one potrzebne. To szczególnie wartościowe rozwiązanie na terenach trudno dostępnych dla konwencjonalnych opryskiwaczy – podmokłych, pagórkowatych czy w uprawach, gdzie wjazd ciężkim sprzętem mógłby uszkodzić rośliny. Gospodarstwo sadownicze Państwa Nowików z okolic Grójca wykorzystuje drony do oprysków biologicznych w okresie kwitnienia jabłoni. „Opryskiwacze zawieszane na ciągnikach powodują ubijanie gleby i uszkadzają korzenie drzew. Dron rozwiązuje ten problem, a dodatkowo pozwala na opryski nawet gdy gleba jest zbyt mokra dla ciężkiego sprzętu” – wyjaśnia właściciel, dodając, że precyzja aplikacji pozwala zredukować ilość wykorzystywanych środków o około 30%.

Autonomiczne roboty polowe to technologia, która powoli wkracza na polskie pola. Niewielkie, zasilane elektrycznie maszyny mogą samodzielnie poruszać się po uprawach, wykonując takie zadania jak mechaniczne usuwanie chwastów, selektywne opryskiwanie czy nawet punktowy siew. W przeciwieństwie do ciężkich ciągników, lekkie roboty nie powodują nadmiernego ubijania gleby, mogą pracować całą dobę niezależnie od warunków oświetleniowych i zużywają znacznie mniej energii. Farma Przyszłości w Jaworach, będąca częścią sieci gospodarstw demonstracyjnych OECD, testuje obecnie robota Oz firmy Naïo Technologies, który autonomicznie pieli międzyrzędzia w uprawach warzyw. „Jeden robot zastępuje pracę 3-4 osób przy pieleniu ręcznym, a koszt jego eksploatacji to zaledwie kilka złotych energii elektrycznej dziennie” – podkreśla kierownik projektu. W obliczu problemów z dostępnością pracowników sezonowych, z którymi boryka się wielu polskich rolników, takie rozwiązania mogą okazać się przełomowe.

Robotyzacja obejmuje również hodowlę zwierząt, gdzie automatyczne systemy karmienia, czyszczenia i dojenia rewolucjonizują codzienną pracę hodowcy. Roboty udojowe, obecne już w setkach polskich gospodarstw mlecznych, pozwalają krowom samodzielnie decydować o czasie dojenia, co pozytywnie wpływa na ich dobrostan i wydajność mleczną. Systemy automatycznego zadawania pasz, kontrolowane przez komputery żywieniowe, przygotowują indywidualne racje pokarmowe dla poszczególnych grup zwierząt, optymalizując wykorzystanie paszy i minimalizując jej marnotrawstwo. Rodzina Wiśniewskich z województwa podlaskiego, która zainwestowała w system automatycznego żywienia bydła, raportuje zwiększenie wydajności mlecznej o 12% przy jednoczesnym zmniejszeniu zużycia paszy o 8%. „Komputer żywieniowy jest jak precyzyjny dietetyk – każda krowa dostaje dokładnie to, czego potrzebuje. Dodatkowo zaoszczędziliśmy 4 godziny pracy dziennie, które wcześniej spędzaliśmy na przygotowywaniu i rozdzielaniu paszy” – tłumaczy właściciel.

Autonomiczne pojazdy rolnicze to futurystyczna wizja, która powoli staje się rzeczywistością również w Polsce. Ciągniki, które potrafią samodzielnie wykonywać podstawowe operacje polowe, takie jak orka, siew czy nawożenie, są już testowane w kilku największych gospodarstwach w kraju. Wyposażone w zaawansowane systemy nawigacji, czujniki wykrywające przeszkody i algorytmy optymalizujące trasę, mogą pracować efektywnie przez całą dobę, z minimalnym nadzorem człowieka. Grupa Producentów Rolnych „Nowoczesna Wieś” z województwa opolskiego testuje obecnie ciągnik autonomiczny Fendt Xaver w uprawie kukurydzy na obszarze 500 hektarów. „Największą zaletą jest możliwość pracy 24/7 w okresach szczytowych, gdy każda godzina dobrej pogody jest na wagę złota. System wykonuje orki i siewy nocą, podczas gdy nasi operatorzy mogą odpocząć i przejąć kontrolę nad innymi maszynami w dzień” – wyjaśnia prezes grupy. Choć cena takich systemów wciąż ogranicza ich dostępność do największych gospodarstw, eksperci przewidują, że w ciągu najbliższej dekady staną się one znacznie bardziej powszechne.

Aplikacje mobilne i cyfrowe platformy zarządzania gospodarstwem – biuro rolnika w kieszeni

Smartfon stał się nieodłącznym narzędziem pracy współczesnego rolnika. Aplikacje mobilne oferują dostęp do rozległych baz danych, narzędzi analitycznych i systemów wspomagania decyzji – wszystko to w urządzeniu, które mieści się w kieszeni. Polscy rolnicy szczególnie upodobali sobie aplikacje pogodowe z funkcjami specyficznymi dla rolnictwa, takie jak Meteo Farmer czy FarmWeather. Narzędzia te nie tylko prezentują standardową prognozę, ale również analizują warunki pod kątem możliwości wykonywania konkretnych zabiegów agrotechnicznych – od oprysków, przez siew, aż po zbiory. „Wcześniej trzeba było śledzić kilka różnych serwisów pogodowych, szacować ryzyko i często podejmować decyzje intuicyjnie. Teraz aplikacja wprost mówi mi, że jutro między 6:00 a 10:00 będą idealne warunki do oprysku fungicydami, a pojutrze już nie” – opowiada Tomasz Kamiński, rolnik z województwa kujawsko-pomorskiego.

Cyfrowe dzienniki prac polowych to kolejna kategoria aplikacji, która zyskuje na popularności. Narzędzia takie jak 365FarmNet, AgriData czy eDWIN pozwalają na systematyczne dokumentowanie wszystkich zabiegów agrotechnicznych, wraz z precyzyjnym określeniem lokalizacji, dawek środków produkcji, warunków pogodowych i wielu innych parametrów. Takie rozwiązania nie tylko ułatwiają prowadzenie dokumentacji wymaganej przez przepisy, ale również tworzą cenną bazę danych dla przyszłych analiz. Porównując plony z konkretnymi praktykami z lat ubiegłych, rolnik może identyfikować najbardziej skuteczne strategie i systematycznie optymalizować swoją produkcję. „Po trzech latach prowadzenia szczegółowego dziennika prac odkryłem, że na części pól stosowałem nawożenie azotowe o 15% wyższe niż optymalne. Korekta tego jednego parametru przyniosła mi oszczędności rzędu 20 tysięcy złotych rocznie” – dzieli się doświadczeniem Piotr Wiśniewski, właściciel 300-hektarowego gospodarstwa w Wielkopolsce.

Platformy do zarządzania finansami gospodarstwa pozwalają rolnikom przejąć kontrolę nad przepływami pieniężnymi, kosztami produkcji i rentownością poszczególnych upraw czy zwierząt. Aplikacje takie jak eGospodarz, AgroSoft czy Finfarmer umożliwiają szczegółową analizę kosztów bezpośrednich i pośrednich, śledzenie cen środków produkcji i produktów rolnych, a także prognozowanie przyszłych wydatków i przychodów. Integracja z bankowością elektroniczną pozwala na automatyczne kategoryzowanie transakcji i tworzenie raportów bez żmudnego wprowadzania danych. Dla Agnieszki Kowalczyk, właścicielki gospodarstwa specjalizującego się w produkcji roślinnej i trzodzie chlewnej, takie narzędzia okazały się przełomowe: „Dopiero gdy zaczęłam precyzyjnie liczyć koszty, zorientowałam się, że jedna z upraw, którą prowadziłam od lat, przynosi straty. Przekierowałam te zasoby na bardziej rentowne obszary i w ciągu roku podwoiłam dochód z hektara”.

Aplikacje wspierające sprzedaż bezpośrednią produktów rolnych zyskują na znaczeniu w czasach, gdy coraz więcej konsumentów szuka żywności pochodzącej prosto od producenta. Platformy takie jak LokalnyRolnik, RolnikOnline czy ZPola tworzą cyfrowe mosty między rolnikami a konsumentami, eliminując pośredników i zwiększając marżę producenta. Rolnicy mogą prezentować swoje produkty, określać dostępność, ustalać ceny i zarządzać zamówieniami – wszystko to z poziomu smartfona. Rodzina Nowaków z podkrakowskiej wsi, produkująca warzywa i owoce, dzięki takiej aplikacji rozwinęła sieć stałych klientów w Krakowie. „Wcześniej sprzedawaliśmy głównie na targowisku i do pośredników, często poniżej kosztów produkcji. Teraz 80% naszych plonów trafia bezpośrednio do konsumentów, którzy zamawiają przez aplikację i odbierają towar w punktach w mieście. Nasza marża wzrosła trzykrotnie” – opowiada Małgorzata Nowak.

Platformy edukacyjne i społecznościowe dedykowane rolnikom to mniej oczywisty, ale równie istotny element cyfrowej transformacji polskiej wsi. Aplikacje takie jak Farmer+, AgroAkademia czy eRolnik łączą funkcje edukacyjne z elementami sieci społecznościowej, umożliwiając rolnikom dzielenie się wiedzą, doświadczeniami i rozwiązywanie problemów we współpracy z innymi. Regularnie aktualizowane bazy wiedzy, webinaria, kursy online i forum dyskusyjne tworzą przestrzeń do ciągłego doskonalenia umiejętności. „Kiedy pojawiły się pierwsze objawy nieznanej choroby na moich uprawach pomidorów, zamieściłem zdjęcia na forum aplikacji. W ciągu godziny otrzymałem diagnozę od specjalisty z drugiego końca Polski i zalecenia dotyczące zwalczania. Dzięki temu uratowałem 80% plonu” – wspomina Jarosław Kowalski, ogrodnik z województwa łódzkiego. W czasach, gdy tempo zmian technologicznych i regulacyjnych w rolnictwie stale przyspiesza, dostęp do aktualnej wiedzy staje się kluczowym czynnikiem sukcesu.

Przyszłość inteligentnego rolnictwa w Polsce – wyzwania i perspektywy

Dynamiczny rozwój technologii rolniczych w Polsce napotyka na szereg wyzwań, które mogą spowolnić cyfrową transformację sektora. Jednym z najistotniejszych jest dostęp do szybkiego internetu na obszarach wiejskich. Według danych Urzędu Komunikacji Elektronicznej, wciąż około 15% gospodarstw rolnych w Polsce ma ograniczony dostęp do stabilnego łącza internetowego o przepustowości wystarczającej do efektywnego korzystania z zaawansowanych aplikacji i przetwarzania danych w chmurze. Sytuacja poprawia się dzięki inwestycjom w infrastrukturę światłowodową i technologie 5G, jednak różnica między miastem a wsią w tym zakresie wciąż jest odczuwalna. Alternatywne rozwiązania, takie jak internet satelitarny Starlink, zyskują popularność wśród rolników z najbardziej oddalonych obszarów, oferując przepustowość wystarczającą nawet dla najbardziej wymagających zastosowań.

Bariera finansowa stanowi kolejne istotne wyzwanie, szczególnie dla małych i średnich gospodarstw. Zaawansowane systemy rolnictwa precyzyjnego, roboty rolnicze czy kompleksowe platformy IoT wiążą się z inwestycjami rzędu dziesiątek czy nawet setek tysięcy złotych. W odpowiedzi na te wyzwania powstają innowacyjne modele biznesowe, takie jak „Technology as a Service” (TaaS), gdzie rolnik płaci nie za samo urządzenie, ale za dostęp do danych czy usług, które ono dostarcza. Przykładem może być firma AgroSky z Poznania, która oferuje usługi dronów wraz z analizą danych w modelu subskrypcyjnym – rolnik płaci stałą miesięczną opłatę za regularne naloty i raporty, zamiast inwestować w zakup i utrzymanie własnego sprzętu. Podobnie działa to w przypadku platform analitycznych, gdzie model freemium (podstawowa wersja za darmo,